Forum dyskotekowe

Forum o tematyce dykotekowej


#1 2010-11-23 20:12:27

 KovaL

Administrator

Skąd: _ _ _ _ _ _ _ _
Zarejestrowany: 2010-10-30
Posty: 38
Punktów :   

Książkowy Serial :P

Hehe, pochwalę się moją twórcząścią:
Zacząłem pisać własny, książkowy serial...
No cóż, życzę miłej lektury, a także proszę o krytykę, komentarze i uwagi
ODC 1. "First Strike"

"Admirał Recover, ze spokojem przyjął wiadomość o wykryciu eskadry bombowców torpedowych zbilżających się do floty od północy.
-Sir! Meldunek od cpt. Robertsa! Japońskie lotniskowce w kwadracie E51! Kurs 2-0-5, prędkość 15 węzłów. Eskorta składa się z kilku niszczycieli i samolotów myśliwskich. - wchodzący oficer łącznikowy był wyraźnie podniecony.
-Obrać kurs przecinający drogę odwrotu.
-Jeszcze jedno. Torpedowce dotrą do nas za...
-Sir echa samolotów! Około 20! Zbliżają się!
-Już tu są!
Okręt flagowy Recovera, otworzył huraganowy ogień zaporowy. Pomimo wysiłku artylerzystów, większość samolotów wypuściła swoje torpedy. Koło niszczyciela USS "Warhour" było widać wyciekającą ropę... Reszta flotylli, pomimo rozpaczliwych uników, również oberwałą.
-Raport z krążownika "Eter". Toną. - Na mostku zapanowała smęta cisza.
-Ilu ocalało?
-20...
Zaledwie 20 z 320 osobowej obsady. Nikt nic nie mówił.
-Damy radę dotrzeć do wroga?
-Przy aktualnych stratach... damy. -oficer w stopniu porucznika, był bardzo przygnębiony. - Jednak szanse zwycięstwa są minimalne - dodał zaraz.
-Padnij!
W chwili tego okrzyku płonący japoński bombowiec wbił się w mostek pancernika USS "Hammer". Wśród dymu i pożarów, okręt zaczął wchodzić na kurs kolizyjny z bliźniaczym "Welterem". Ten ostatni próbował coś zrobić, ale na wskutek niskiej prędkości, wbił się w burtę okrętu flagowego adrmirała."

ODC 2. 

"-Jak myślisz, ilu przetrwało? - spytał komandor West, patrząc na dwa płonące pancerniki z pokładu krążownika USS "Tomcat".
-Chmm... im więcej tym lepiej. - Kapitan Gorn był zakłopotany.
Samoloty już odleciały. Dowodzenie przejął West, i miał nie lada orzech do zgryzienia. Flota była zdziesiątkowana.
-Kiedy dostanę raport dotyczący strat i uszkodzeń?
-Za jakieś 5 minut.
-To dobrze.
5 minut Komandor trzymał w ręce kartkę.
[Po ciężkim nalocie japońskich bombowców torpedowych prawdopodobnie startujących z lotniskowców, straty wynoszą około 89% flotylli. Dokładny wykaz:
Okręty zatopione:
- Krążownik USS "Eter" - uratowano 20 rozbitków.
- Niszczyciel USS "Enter"
- Niszczyciel USS "Pod"
- Niszczyciel USS "Longway"
W stanie krytycznym:
- Pancernik flagowy Admirała Recovera USS "Hammer"
- Pancernik USS "Welter"
Uszkodzone (ciężko):
- Niszczyciel "Warhour"
- Niszczyciel "Most"
Uszkodzone lekko:
Reszta flotylli.]
West westchnął.
-Kapitanie! Wszystkie ciężko uszkodzone okręty mają zostać przy pancernikach! Jako eskorte wydziel im 50% reszty okrętów. Mają ratować rozbitków. Reszta szyk "Alamo", idziemy się zemścić. Ja prowadzę!
-Aye, sir!
-I jeszcze jedno. Póść otwartym kanałem chymn Stanów Zjednoczonych!
-Aye, sir! - kapitan uśmiechnął się złośliwie. 

10 minut później krążownik flagowy, wraz z 3 niszczycielami ruszył do ataku na ekadrę lotniskowców.
-Sir! Za półgodziny złapiemy kontakt!
-Ogłosić alarm czerwony. Chymn gra?
-Tak.
-To dobrze. Walczymy do ostatniej kropli krwi!
-Okrzyk bojowy też na wszystkich okrętach? - zaśmiał się kapitan Spen.
-Nie... Ale flagi mają być widoczne dla każdego.
-A jak nie będzie wiatru?
West spojrzał na kapitana.
-To będą dmuchać.
Jednak w głębi duszy komandorowi nie było do śmiechu. Stosunek sił wynosił 5:1 dla żółtków.

ODC 3.

-O cholera! - zaklął oficer wachtowy.
-Co się stało? - zapytał podejrzliwie Komandor West.
-Widzę lotniskowiec... To istny olbrzym! Niszczyciele eskorty są przy nim jak mrówki!
-Kapitanie! Skierować niszczyciele na atak torpedowy. Cel: Lotniskowiec. My zwiążemy ogniem niszczyciele.
-Aye Sir!
Trójka niszczycieli skierowała się na "pływające lotnisko". "Tomcat" obrócił dwie przednie wieże w stronę niszczyieli japońców. Siła odrzutu lekko przechiła krążownik na burtę. Zaalarmowane hukiem eskortwoce, natychmiast zaczęły obierać kurs w stronę napastnika. 3 z 4 to się udało. Czwartemu nie do końca. Gdy wykonywał zwrot, "Tomcat" wystrzelił ponownie. Jeden posick trafił w wieże nr 1, nie czyniąc większych szkód. Jednak, drugi przebił osłonę mostka i ekspoldował, zabijając dowódzce okrętu i wszystkich innych będących na mostku. Zniszczył też koło sterowe, a także wszystkie inne urządzenia. 3 i 4 pocisk trafiły zaś... w skład torped kal.530mm. Ogromna ekspolzja rozerwała kabłub okrętu. Jednak pozostałe okręty dalej parły na przód. Szkoda tylko, że nie widziały amerykańskich niszczcieli, które ciągle się zbliżały.
-Przerwać ogień! Dajmy pole do popisu naszym kolegą. - Nakazał ostro Komandor.
Japończycy płyneli w klinie, co natychmiast wykorzystał Kapitan Tor z niszczciela USS "Tacoma". Nie zauważony wpłynął między nie i sprawiedliwie rozdzielił uzbrojenie między nie.
-Ognia! - Nakazał.
Nie było rzadnego pudła. Pociski kal. 180mm, wywołały pożary i ekspolzje na celach. Japończycy byli totalnie zaskoczeni. Nim się zorientowali o co chodzi, dwa pozostałe niszczyciele przemknęły w stronę lotniskowca.

"Tacoma" tym czasem posłała na dno "Yukikaze" i mocno uszkodziła "Isokaze". Ostatni niszczyciel, widząć marne zagładę towarzyszy, wykonał zwrot w prawo i przyśpieszył w stronę USS "Tomcat". Widząc ten manewr, kpt. Tor, zrozumiał, że nie da rady go dogonić. Wiedział również, to że jeśli japończyk zdoła wystrzelić torpedy, to będzie po komandorze West. Zdecydował się chwycić ostaniej deski ratunku. Skierował swój okręt na wroga. Zaczął nucić chymn Marynarki USA. To były jego ostatnie słowa. "Tacoma" wbiła się w nieprzyjacielski okręt. Wybuch magazynu torped niszczciela spowodował wybuch, który pochłonął oba okręty. Komandor West obserwując tą scenę z mostku swojego krążownika, poczuł, że los przestał mu sprzyjać. Reszta jego okrętów, pędziłą w stronę lotniskowca, strzelając ile wlzecie.
-Sir! Mam przykre wiadowmości... Na jednym z niszczycieli zempsuł się ster. Wbiją się w lotniskowiec.
West sam już to zauważył. Jeden okręt wyrzucił swoje topedy, które pomknęły w stronę lotniskowca wroga, i wykonał zwrot w stronę USS "Tomcat'a". Drugi zaś dalej pędził przed siebie. Gdy był około 50metrów od wystrzelił w niego torpedy i razem z nimi eksplodował w burcie Japońskiego okrętu.
-Sir! Zniszczyliśmy ich. Toną.
-Tak to prawda... Ale sami dłużej się nie utrzmymamy.
-Jak to?
-Spój tam. - to mówiąc komandor West wskazał palcem pewien punkt na oceanie.
-Nic nie widzę! - poskarżył się Spen.
-Masz lornetkę.
-Skąd to coś się tu wzieło?! - wykrzyknął kapitan widzac sylwetkę japońskiego pancernika.
-Sam nie wiem. Ale myślę, że podzieli się z nami swoją amunicją...
-Co robimy?
-Zaraz ci powiem...

ODC 4. "The bloody retreat
-No więc? - niecierpliwie zapytał kapitan Spen.
-Niech USS "Johnson" wraca do floty, a z tamtąd do najbliższej bazy marynarki. - West zerknął na zbliżający się pancernik. - My go przytrzymamy.
-Czyli to nasze ostatnie chwile?
Na to pytanie Komandor nie odpowiedział. Jednak gdy zobaczył twarz kapitana Spen'a, probował go pocieszyć.
-Przynajmnie, jak zginiemy, to za ojczyznę, nie?
-No tak.
Kapitan Spen, był niskim brunetem. Barczysty i silny, doświadczony i pomysłowy. W jego jasno - niebieskich oczach zawsze było widać entuzjazm. Zupełnie nie pasowała do niego surowa, ogolona twarz. Jednak teraz wyglądał na jeszcze niższego. W ciemnych teraz oczach widać było przygnębienie, a twarz lekko osmalona, wyrażała smutek.
Komandor West podkręcił swoje wąsy. Myślał...
-Sir pancernik zbliża się!
-Wiem! Całą naprzód! Albo nie! Obrać kurs, tak aabyśmy stanęli z nim burta - w - burtę!
-Sir! Yes Sir!
-Karabiny i działka p-lot, a także wszystko co strzela, mają na mój sygnał otworzyć ogień.
-Aye sir!
Z każdą minutą okręty zbliżały się do siebie. Na mostku krążownika USS "Tomcat" panowała ponura cisza.
-Przybliżony czas kontaktu? - Zapytał lodowato Komandor West.
-Za 20 minut miniemy się burtami. - Stwierdził Kapitan Spen.
-Dobrze.
Nagle, wokół "Tomcata" zaczęły latać pociski wystrzelne z pancernika. Krążownik, jednak dalej parł na przód. Gdy tylko wszedł w zasięg dział mniejszego kalibru pancernika, te ostatnie natychmiast otworzyły ogień. O dziwo okręt amerykanów ani razu nie oberwał. Przynajmniej do tej chwili. Pocisk z głównych dział pancernika, kal. 480mm, trafił w stanowisko ciężkich karabinów maszynowych. Wszystkie 3 zostały zniszczone, a obsługa - zabita. Tymczasem oba okręty szły tym samym kursem. Z tą różnicą, że Japończycy strzelali, a amerykanie nie. Następny pocisk trafił w "Tomcat'a". Przebił pancerz wieży nr 5 i zabił jej obsługę.
-Sir! Za 2 minuty będziemy w pozycji "H". - Zameldował kpt. Spen
-To dobrze.
Okrętem mocno szarpnęło gdy dwa pociski trafiły gdzieś za mostkiem. Komandro West zwalił się z nóg i przewrócił na podłogę. Cholera- zklął i skorzystął z pomocy Spena. Sylwetka pancernika rosła w oczach. W końcu stała się tak ogromna, że zasłoniła widok na ocean. W pewnej chwili okręty znalazły się w pozycji "H". Pozycja ta jest wtedy, gdy dwa okręty stoją do siebie burta w burtę. 
-Ognia! - Wrzasnął Komandor West.
Wszystko co mogło strzelać na krążowniku, strzelało. Na pancerniku, widać było trafienia.
Pewnien pomysłowy strzelec karabinu maszynowego, wpadł na pomysł, aby przeorać serią mostek okrętu wroga. Gdy tylko zobaczyli to inni kaemiści, natychmiast punkt dowodzenia pancernika, został podziurawiny. w tym samym czasie działka p-lot, ostrzelały stanowiska broni p-lot wroga, wyeliminując większość z nich. Reszta artyleri krążownika wyeliminowało około 40% dział drugo i trzecio rzędnych japońskiego okrętu. W końcu jednak okręty się minęły. Były to ostatnie chwile USS "Tomcat". Gdy tylko znalazł się za burtą okrętu wroga, wieża z trzema armatami kalibru 500mm, trafiła w rufę krążownika, niszcząc wszytkie tylne wieże i stanowiska ogniowe na okręcie. Liczne pożary i pokrzywania rannych, spowodowały obniżenie się morali, amerykanów. Pancernik zwolnił i raził swoją ofiarę z rufy. West, nakazł zwort na lewą burtę, tak aby przepłynąc koło okrętu i uciec do swoich sojuszników. Możliwe, ze udało by mu się to, gdyby nie to, że w połowie skrętu, stracił ster, i obie śruby napędowe. Także działa dziobowe, nadawały się tylko na złom. Komandor West, został ranny w ręke. Po pięciu minutach niszczenia, a raczej dobijania USS "Tacomy", pancernik poczekał, aż jego przeciwnik wytraci prędkość, i rozpoczął dziwny manewr.
-O mój boże. - przeraził się West, gdy zrozumiał o co chodzi Japońcą.
-co jest sir?
-Rozdaj broń każdemu, kto jest w stanie walczyć.
-Abordaż?
-Niestety tak.
ODC 5. "Admiral Yamugo".

Isoroku Yagumo, urodził się 20 lipca 1920 roku. Gdy skończył studia i szkołę, poszedł do akademii marynarki wojennej, którą zdał z wyróżnieniem. Został przydzielony, w randze mata, jako sternik na niszczyciel "Yukikaze". Wysławił się w bitwie pod wyspą koniutake, zresztą przeżywł ją jako jeden z bardzo nie licznych. Dostał wtedy awans na bosmana - sternika. Po roku służby, poszedł do akademi oficerskiej marynarki. W 1937 roku, wyszedł z niej jako Porucznik marynarki i dostał przydiał na eskortowiec. Po 2 miesiącach dostał się na fregatę, a w 1939, na niszczyciel. Niszczycielem tym był "Yukikaze", a więc znał tam większość załogi. Podczas eskorty konwoju A-2 zatopił brytyjski okręt podwodny. Jednak podczas powrotu do bazy, wraz z "Munare", został zauważony przez lotnictwo aliantów. Podczas starcia towarzysz zatonął, a "Yukikaze", stracił większość załogi. Po tej akcji został odznaczony krzyżem cesarza, za uratowanie okrętu z opresji. Po tej akcji opuścił on swój ulubiony okręt i przeszedł na krążownik "Tone". Służba na nim odbywałą się bez żadnych przygód, aż do patrolu "betsa". Była noc 13 października 1941roku, gdy "Tone" wraz z dwoma niszczycielami, płynął na spotkanie z resztą grupy patrolowej. Gdy dotarli na miejsce spotkania, nikogo tam nie znaleźli.
Nagle Yagumo, zorientował się o co chodzi. Jednak nim wiadomość doatrła na niszczyciele ropętało się piekło. Isoroku nakazł obrać kurs na pobliski archipelag, gdzie stacjonował japoński garnizon. Udało się to tylko jemu. W ciągu 5 minut od otwarcia ognia, przez amerykanów, jeden z niszczycieli zatonął. Drugi próbował się odgryźć ale, pociski zniszczyły przednie wieże artyleri. Chwile później torpeda wystrzelona z USS "Warhour" trafiła go w śrudokręcie. Okręt zaczął tonąć. Chwilę później następna torpeda wysadziła go w powietrze. Tymczasem Tone równierz był w krytycznej sytuacji. Mimo, że prawie udało mu się uciec, to jednak torpeda wystrzelona przez amerykański okręt (dowodzony wtedy przez porucznika Spen'a) trafiła w rufę - co zaowocowało utratą prędkości. Jednak udało mu się dopłynąć do portu. Zaraz potem dostał awans z kontradmirałą, na admirała i przerzucono go na pancernik "Nagato". W czasie pierwszego rejsu, miał on dotrzeć do lotniskowców. Jednak gdy tam dopłynął - ostatni z nich płonął. Widząc krążownik i niszczyciel, które najprawdopodobniej to zrobiły, zaatakował je. Niszczyciel mu uciekł.
Krążownik mocno pokiereszował wszystkie wraźliwe punkty na "Nagato". Chytry jest - pomyślał Isoroku o dowódzcy tego okrętu. Jednak w tym momencie jego piwne oczy zobaczyłyto co stało się na mostku. Był cały podziurawiony. Część ludzi nie żyła - w tym kapitan Nagar, jego ulubiony członek załogi. Poszedł do załogi i ubrał swoje wysokie i potężne zbudowane ciała w mundur polowy, i wzięło pistolet maszynowy Type-100. Na czarne włosy założył hełm. Wchodząc na mostek zawołał: - Przygotować się do abordażu!. Płonący okręt wielkości krążownika, z poniszczonymi działami i podziurawionymi nadbudówkami, prezentował się słabo. Jaką nazwę nosi ten okręt? - spytał. Gdy usłyszał odpowiedź, zaschło mu w ustach. USS "Tomcat". Służył na nim jego stary znajomy. Komandor West.

ODC 6. "What the hell?"
Okręt admirałą Yagumo, zbliżał się co raz bardziej do USS "Tomcat". Chwilę później kilka motorówek odłączyło się od pancernika aby dokonać abordażu. Na jednej z nich był Isoroku.
Tymczasem na mostku okrętu flagowego Yagum'y komandor Isk, spokojnie rozglądał się wokoło.
-Co to jest? - Spytał po raz kolejny biednego kapitana.
-To, czyli co?
-Czy to może być sztorm?
-Według meterologów niemiało być żadnego, ale...
-Przepraszam, ale czy motorówki desantowe to nie jest przypadkiem typ 32?
-Tak... I co z tego? - spytał gniewnie Isk.
-Komandorze, sztorm potopi te stateczki! Jeśli pan admirał natychmiast nie zawróci, zginie!
Rzeczywiście, typy 32 były już bardzo daleko od swojego okrętu, jak i krążownika.
-Panie Oskaw! Proszę zawiadomić admirała!
-Tak jest! -odpowiedział mat od komunikacji i wziął się do roboty.
W tej samej chwili na motorówce admirała wybuchła panika.
-Sir! Te fale nas zabiją!
-A więc co proponujesz mądralo? - wycedził Isoroku.
-Sir! Sygnał z "Nagato". Mamy wracać.
-Po co? Dopłyniemy do amerykańców!
-Ale...
-Żadnego ale! Nakaż reście eskadry, aby płynęła dalej.
-Odmawiam, sir!
Yagumo wyciągnął pistolet i wycelował w żołnierza.
-Wykonać!
-Tak jest sir! - wykrzyknął spanikowany japończyk.

Dlaczego nie zawracają wykrzyknął Isk. Ze zdenerwowania kopnął pancerną płytę mostka.
Nagle okrętem mocno zakołysało. Sztorm właśnie nadszedł.
-No to już po nich...

Tymczasem komandor West, na krążowniku USS "Tacoma" powiedział dokładnie to samo.
-Jednak, to gorzej dla nas. Zniszczenie desantu, spowoduje możliwość ponownego otwarcia ognia przez pancernik.
-No tak. Czyli my też długo sobie nie pożyjemy...
Plutonowy Kuiz płynął na ostatniej motorówce. Wielka fala przewróciłą typ 32 i pociągnęła na dno. Nikt z pośród 20osb desantu się nie uratował. Zaraz potem pod wodą zniknęły dwie następne, a potem jeszcze jedna motorówka. Pozostałe 5 przyśpieszyło. Ogromne fale były jednak szybsze. Następna łódź poszłą na dno.
-Sir! Widzi pan? Wszyscy zginiemy! Gdy pan myślał to...
Yagumo strzelił kapralowi w twarz. Choć w głębi duszy przyznał mu rację.

W której jest admirał? - spytał Isk.
-W tej pierwszej.
Zostały już tylko dwie łodzie, a do "tacomy" było jeszcze daleko. Cała załoga mostku pancernika "Nagumo" obserwowała jak ostatnia łódź próbuje się uratować. Jednak ogromna fala przykryła ją i cisnęła pod wode. Pozostało tylko pytanie, skąd ta burza?
-Sir! To... to nie możliwe! - wykrzynął oficer wachtowy.
Isk i kapitan podbiegli do niego. Czujny zwrok komandora popatrzył w kierunku wskazanym przez wachtę.
-O mój boże!
Na morzu widać było ogromne sylwetki okrętów. Jednak były on inne niż te, normalne.
-Co to jest?
-Nie wiem! Ale chyba trzeba stąd spadać!
-A co z amerykanami?
Isk pomyślał chwilę.
Nadaj do nich sygnał, że weźmiemy ich na hol. Gdzieś się ukryjemy, i razem przeczekamy tą burzę... A co do tej floty. Wolę się trzymać z daleka.
-Ok, sir!


Admirał Recover stał ze względnym spokojem na pomoście bojowym i patrzył się na ogromną burzę rozciagającą sie przed nim. Na pomost nie zauważenie wślizgnął się komandor Rev - były dowódca flagowego pancernika admirała. Podszedł do barjerki i wychylił. W szarej mgle, widać było dwa stalowe kolosy, nad którymi unosił się gęsty i ciemny warkocz dymu. Rev pomyślał, że byłby z tego piękny obraz. Jednak nie przyszedł tu po to aby powdziwiać widoki, tylko aby powiedzieć coś Recoverowi.
-Sir? - zapytał nie śmiało Rev.
-Kto... A to ty. Co słychać? - Recover spytał beztkrosko.
Chmm może myliłem się co do niego, dzisiaj chyba nie jest zdenerwowany.
-Dobrze - Bąknął - znaczy prawie. Uwielbiałem ten okręt...
-Ja też - weschnął admirał - No, ale jaka sprawa cię tu przyciąga?
-Wrócił niszzcyciel od West'a... Wszystko chce nam powiedzieć ten młodzieniec.
To mówiąc wprowadził do sali, nastolatka. Miał około 23 lat, jednak koło siwego admirała i barczystego Rev'a wyglądał jak 12 latek.
Opowiedział im wszystko co wiedział... Jednak tego co działo się teraz z West'em, nikt nie wiedział...

                      *                                                     *                                                *
Hej, co jest?! - Fixer był wyraźnie poirytowany. W szarawych oczach iskrzyło. - Gdzie jest GPS?! I przekazy z sond?
Nad okrętami 101 flotylli, nadal panowała burza. Jednak coś było nie tak....
-A to co? - Dowódzca wachty pokazał palcem dwa malutkie okręty.- Zeskanować je!
-Commander on deck! - rozległ się okrzyk wartownika i wszyscy staneli na baczność. Admirał Niner był bohaterem wojennym.
Fixer zaczął zdawać raport, a tymczasem Longstrit przysłuchiwał się bosmanowi Ultrze, który był zaskoczony tym co pokazywał mu skan.
-Ukradli to z muzeum, czy co? Przecież to pancernik klasy Nagato, a ten płonący to krążownik klasy cevland, USS "Tacoma"... To nawet nie ma dział Gaussa!
-Chmmm. Dziwne. Nie słyszałem aby mieli kręcić w tym rejonie film historyczny. A po za tym to nie wygląda na film...
-Tak sir... Yyy co oni robią?
Japoński pancernik wziął "Tacome" na hol i zaczął uciekać ile fabryka dała. W tym czasie podszedł do nich admirał.
-Zostawcie ich. Będzimy ich śledzić.

Proszę o krytykę i uwagi


"Przejdziemy przez Niemców, jak gówno przez kaczkę" - Gen. Patton

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pltaksówka wałcz